Dziś przypada 767. rocznica nadania Bochni praw miejskich przez księcia krakowskiego i sandomierskiego Bolesława V zwanego Wstydliwym. Działo się to – jak czytamy w akcie lokacyjnym – w Korczynie 27 lutego 1253 roku w obecności wielu dostojników z otoczenia monarchy. W tekście podkreślona została rola w lokacji matki księcia – Grzymisławy i biskupa krakowskiego Prandoty, natomiast nie ma mowy o jego małżonce Bolesława – księżnej Kindze. Przekład przywileju na język polski, dokonany przez Stanisława Fischera, został opublikowany po raz w 1983 roku przez Jana Flaszę w bibliofilskiej edycji Towarzystwa Przyjaciół Książki.
Z okazji rocznicy przypominamy litografię, z domniemanym oczywiście, portretem księcia Bolesława (nazwanego przez autora nieco przesadnie w kontekście rozbicia dzielnicowego „królem Polski“). Portret narysował Aleksander Lesser (1814-1984). Wizerunki Lessera, później litografowane i wzbogacone o komentarz historyczny Juliana Bartoszewicza, zostały wydane w Warszawie w 1860 pod tytułem Królowie polscy. Prezentowana litografia Bolesława Wstydliwego znajduje się w zbiorach naszego Muzeum.
Akt lokacyjny miasta Bochnia z 27 lutego 1253 roku w przekładzie polskim Stanisława Fischera, opublikowanym w 1983 roku przez Oddział Bocheński Towarzystwa Przyjaciół Książki. Tekst przygotował do druku Jan Flasza. Maszynopis tłumaczenia znajduje się w zbiorach Muzeum im. prof. Stanisława Fischera w Bochni.
W imię pańskie amen. Ponieważ, jak mówi mędrzec, ludzie, którzy po upływie wieków po nas żyć będą, nie będą wiedzieli nic ani o tych sprawach, które już dziś minęły, ani o tych, które się z czasem wydarzą, jest przeto rzeczą konieczną przemijające wydarzenia pisemnymi świadectwami w pamięci potomnych utrwalić. Niechże więc wiedzą wszyscy, którzy o dokonującym się dzisiaj akcie wiedzieć powinni, że My Bolesław, z Bożej łaski książę krakowskie i sandomierskie, mając w pamięci wierne i miłe nam usługi, jakie nam wielokrotnie oddali i oddawać będą – da Bóg – w przyszłości wierni nasi Mikołaj syn Volkmara, niegdyś obywatela Legnicy, Mikołaj z Kijów, Idzi syn Henryka ze Słupi i Mikołaj z Głubczyc, i chcąc ich naszymi łaskawymi dobrodziejstwami zachęcić do jeszcze większej gorliwości w staraniach około podniesienia i wzmocnienia naszego księstwa – po dostatecznym rozważeniu całej sprawy z najjaśniejszą Panią Grzymisławą, matką naszą najdroższą, a za zgodą i radą przewielebnego w Chrystusie ojca pana Prandoty, biskupa krakowskiego, jak również wiernych naszych baronów, ustanawiamy i czynimy wymienionych mężów zasadźcami miasta, które postanowiliśmy ufundować i zbudować na terenie żup solnych, zwanych po polsku Bochnią, a po niemiecku Solna Góra – Salzberg, i chcemy równocześnie, ażeby ci zasadźcy, jak również mieszkańcy tegoż miasta posługiwali się bez ograniczeń tym prawem niemieckim, na którym jest lokowane miasto Wrocław, i to w ten sposób, że nie będą związani zależnością od jakichkolwiek innych praw, zwyczajów czy tez przepisów, które we Wrocławiu nie są w użyciu. Na dostateczne i przyzwoite utrzymanie mieszkańców przydzielamy temuż miastu 60 łanów frankońskich w rolach uprawnych i nieuprawnych, z czego każdy piąty łan, wolny od czynszów i dziesięcin będzie dziedziczną własnością wymienionych wyżej czterech mężów oraz ich jakichkolwiek spadkobierców, jeden zaś łan, również całkowicie wolny od opłat czynszu i dziesięciny, przeznaczamy na przyzwoite utrzymanie kapelana tamtejszego kościoła św. Mikołaja. Co się tyczy pozostałych gruntów, to posiadacze łanów uprawnych będą zwolnieni od płacenia czynszów i dziesięcin przez lat sześć, posiadacze zaś łanów nieuprawnych – przez lat dwanaście i dopiero po upływie tego czasu będą obowiązani płacić nam corocznie z każdego łanu tytułem dziesięciny i czynszu po połowie grzywny w srebrze i po dwie miarki pszenicy, po dwie żyta i tyleż owsa. Z ogólnej kwoty, uzyskanej z czynszów i dziesięcin, 15 grzywien przeznacza się jako dziesięcinę dobroczynną dla kapituły kościoła krakowskiego – za jej zgodą, a na zarządzenie wspomnianego już biskupa, przewielebnego ojca pana Prandoty. Gdybyśmy zaś w przyszłości – czy to my, czy nasi następcy – przydali wymienionemu miastu jeszcze jakieś role lub łąki, gaje czy też pastwiska, to tym zasadźcom względnie ich spadkobiercom przypadnie piąta ich część, podobnie jak się to powiedziało o innych rolach. Ich też własnością będzie każdy piąty plac budowlany w omawianym mieście, a za opłatą połowy grzywny rocznie każdy piąty kram towarowy, od których płacić będą po jednym szkojcu rocznie, a których ogółem ma być w mieście dwanaście. Poza tym do nich będą należały wszystkie stragany chlebowe i szewskie i wszystkie jatki mięsne i w ogóle wszystkie korzyści i dochody, jakie obecnie rynek miejski dawać może i jakie w przyszłości mogą przybyć. A te wszystkie dochody z rynku do nich będą należały wieczyście, nieobciążone żadnymi opłatami, czynszami czy jakimkolwiek innemi daninami – z tym, ze tam, gdzie my z naszych czterech części jakiekolwiek opłaty pobieramy, tam także oni ze swoich części podobne pobierać będą mogli. Wyłączamy jednak jedną jatkę mięsną i jeden stragan chlebowy, które żadnymi opłatami nie obciążone, nadajemy wieczyście kościołowi św. Mikołaja. Nadajemy dalej wymienionym czterem mężom jedną rzeźnię i dwie izby łaziebne i nadto przyznajemy im na własność wraz z prawem użytkowania tyle młynów, ile ich na przestrzeni jednej mili od miasta w górę i w dół rzeki Raby, gdzie im się będzie podobało i gdzie uznają za stosowne zbudować, a przy tym zakładaniu młynów nikt w ogóle, bez względu na to, do jakiegobykolwiek należał stanu, nie będzie miał prawa czynić im jakichś przeszkód, ani też swoich własnych młynów na tym terenie zakładać. Pozwalamy im nadto urządzać stawów rybnych tyle, ile tylko będą mogli i chcieli, a równocześnie zabraniamy czynić to na tym terenie komukolwiek innemu. A to wszystko i każde z osobna będzie zgodnie naszą wolą zupełnie wolne od jakichkolwiek służebności, danin i opłat. Przyznajemy także im samym i ich następcom, jak również mieszkańcom tegoż miasta prawo wolnego połowu ryb na wymienionej rzece Rabie i na wszystkich innych wodach tego okręgu na przestrzeni jednej mili od miasta niewodami, wędkami, sieciami i zagrodami, oraz prawo wypasania bydła i trzody chlewnej w polach i lasach, w wąwozach i na górach, i nadajemy im wieczyste prawo wycinania drzewa na opał i na budulec w lasach i borach, otaczających miasto ze wszystkich stron, i to również na przestrzeni jednej mili od miasta, zwłaszcza że z tego, jak wiadomo, także i zupa nasza korzysta i wzrastają płynące z niej pożytki. I nikt z rycerzy czy szlachty ani nikt inny, jakiegobykolwiek był stanu, nie ma prawa przeszkadzać im w tym, czyniąc im i ich służbie jakieś trudności. Mieszkańcy tego miasta będą także – zgodnie z naszą wolą – korzystali wieczyście z wolności przewożenia swoich towarów i innych przedmiotów ruchomych wozami dwukonnymi i jakimkolwiek innymi względnie wodą statkami do jakiejkolwiek części miejscowości względnie dzielnicy na terenie całego podległego nam księstwa dokądkolwiek im się będzie podobało i dokąd je zechcą wieźć – także na targ i jarmarki, a dajemy im tę wolność z tym, że ani od tych towarów ani innych rzeczy, ani od wiozących je zwierząt czy też niosących je ludzi, ani od towarzyszących im chłopiąt czy służby nie będą zobowiązani płacić myta w żadnej kasztelani ani powiecie, w żadnym mieście, wsi czy osadzie, do kogokolwiek by znaczy to do nas czy do innych osób pośrednio czy bezpośrednio należała. Dokądkolwiek zaś w obrębie naszego księstwa obywatele i mieszkańcy wymienionego miasta z towarem swoim czy innymi rzeczami przybędą, nikt ich tam nie będzie mógł sądzić, ani też ich zatrzymywać przez położenie na nich aresztu zwanego pospolicie anewank, bez specjalnego zezwolenia naszego względnie naszych następców, ale i w tym wypadku mają być sądzeni li tylko na podstawie prawa niemieckiego, i to nawet wtedy, kiedy by przed nasz sąd zostali pozwani. Ponadto, pragnąc wymienionemu Mikołajowi, synowi Volkmara, specjalną łaskę naszą okazać i większe mu zaszczyty i korzyści przyznać niż innym, a to w nagrodę za jego zasługi – za to mianowicie, że ponad innych wiele korzyści nam przysporzył, nadaliśmy jemu i jego spadkobiercom na uprawę roli w wieczyste posiadanie pewną część ziemi, zwaną pospolicie oberszar, nad którą jest lokowana wieś Chodenice, wolną od wszelkich czynszów, opłat i danin oraz wszelkich świadczeń i służebności, jakimikolwiek by je nazwami określono, i to bez względu na to, czy by tę ziemię sam uprawiał czy innym pod uprawę oddawał. Zważywszy wreszcie, że wszystkie sprawy sądowe są zazwyczaj szybciej i lepiej załatwiane przez jednego niż przez wielu, nadajemy Mikołajowi Volkmarowemu oraz jego potomkom dziedziczną godność sędziego i wójta w wymienionym mieście, które we wszystkich sprawach czy to gardłowych czy cywilnych, drobnych czy wielkich będzie sądził według przepisów prawa niemieckiego używanego we Wrocławiu wszystkich mieszkańców tego miasta i okolicznych wsi oraz wszystkich przyjezdnych, kupców i innych ludzi przebywających w sprawach handlowych i w ogóle wszystkich ludzi, przybywających tam przygodnie czy tez celowo z jakiejkolwiek dzielnicy, królestwa czy województwa, okręgu czy powiatu, bez względu na to, jakiegokolwiek by byli stanu i pochodzenia, jakiej narodowości i jakimkolwiek by się posługiwali językiem, z wyłączeniem tych spraw, które podlegają sądom duchownych i z wyłączeniem rycerzy naszych względnie szlachty, co do których chcemy, ażeby zarówno w cywilnych sprawach, jak też pociągani przez sąd za jakieś karygodne czyny, których się tam dopuścili, li tylko przed nasz sąd byli pozywani. Sługi ich jednak podobnie jak i innych sam wójt sądzić będzie. Dochody sadowe od nałożonych kar, względnie grzywny za nieposłuszeństwo i wybryki do wójta należeć będą. W mieście też tym żaden kasztelan czy wojewoda, czy też jakikolwiek inny sędzia nie będzie mógł sądzić obywateli tamtejszych ani też innych ludzi, przybywających z naszego księstwa czy skądkolwiek bądź, ani też w ogóle jakiejś władzy sądowniczej wykonywać, ale, jak się już wyżej powiedziało, będzie sądził wójt i jego następcy, chyba gdybyśmy przypadkiem sami byli także obecni, a zdarzyło się, żeby przez nasz sąd byli pozwani. Sam zaś wójt i jego prawni następcy oraz ich urzędnicy przez nikogo innego jak tylko przez nas i naszych następców przy asystencji asessorów czy to ławników znających dobrze prawo niemieckie, w każdej w ogóle sprawie według prawa niemieckiego sądzić być powinni, ale w każdym takim wypadku przed naszym sądem jedynie na podstawie naszego pisemnego wezwania stawić się mają. Gdyby zaś tenże wójt czy jego następcy popadli w spór z kimś spośród szlachty i w przewodzie sądowym sprawę wygrali, to będą korzystali z tego samego prawa, z jakiego by korzystał szlachcic, gdyby sprawę w procesie wygrał. Podobnie też żupnicy nasi tamtejsi oraz ich pisarze i komornicy zarówno za swoje służbowe jak i prywatne przewinienia sądzeni być mają nie przez wójta i jego następców lecz przez nas, natomiast słudzy ich, gdyby się jakichś występków dopuścili, sadowi wójta podlegać będą. Zaznaczamy dodatkowo, że w danych wypadkach sądowi wójtowskiemu nie będą podlegały wykroczenia i występki, których się dopuścił w podziemiu naszej żupy w obrębie gór czyli szybów, czy też nad ziemią w budynkach żupnych, warzelniach i w ogóle na terenie żupy, ale tylko te ekscesy, których się dopuścił gdziekolwiek indziej. Żeby zaś to nasze nadanie nie mogło być kiedyś po latach uważane przez nas czy naszych następców za nieważne i żeby jakieś wątpliwości, które zwykle prowadzą ludzi do sporów i zatargów nie mogły się odnośnie do niego budzić – i żeby to pismo nasze nabrało mocy publicznego aktu, kazaliśmy je powagą pieczęci naszej wzmocnić. Działo się to w obecności zaproszonych świadków, pana Prandoty, biskupa krakowskiego, Pomiana opata z Płocka, Michała kasztelana krakowskiego Klemensa wojewody tamtejszego, Adama kasztelana wiślickiego, pana Lassoty prepozyta skarbimierskiego, Mikołaja sędziego nadwornego krakowskiego, Sułka kasztelana brzeskiego, Tomasza podskarbiego i wielu innych wiarygodnych. Dano w Korczynie roku Pańskiego 1253, 27 lutego.
Kilka słów komentarza
W przeciwieństwie do najstarszego dokumentu wymieniającego nazwę Bochnia („sal de Bochegna”) – wystawionego w 1198 r. przez patriarchę jerozolimskiego Monachusa i przechowywanego obecnie w Bibliotece Czartoryskich w Krakowie – losy aktu lokacyjnego miasta Bochni nie są znane. Wiemy jedynie, że w 1528 r. dziedziczny wójt bocheński Mikołaj Cikowski z Wojsławic, ówczesny burmistrz oraz rajcy bocheńscy, poprosili króla Zygmunta I Starego o zatwierdzenie okazanego mu oryginalnego dokumentu Bolesława Wstydliwego z 1253 r. Monarcha uczynił to na sejmie walnym w Piotrkowie, dokąd udała się delegacja bocheńska i wystawił stosowny dokument z pełnym tekstem aktu lokacyjnego. Zgodnie z ówczesną praktyką wpisano go do ksiąg miejskich, znajdujących się obecnie w Archiwum Państwowym w Bochni (66. tom zespołu akt staropolskich, k. 132 – 137). Treść dokumentu zygmuntowskiego została także wpisana do księgi lustracji województwa krakowskiego z 1569 r. po tym, jak burmistrz i rada miejska w Bochni przedstawili go lustratorom królewskim. Księga ta jest przechowywana obecnie w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie.
Józef Piotrowicz, wybitny znawca początków Bochni i dziejów miejscowego solnictwa powiada, iż po zajęciu Bochni przez Austriaków w 1772 r. oryginalny dokument lokacyjny miał być wysłany do Kancelarii Nadwornej w Wiedniu, skąd już nigdy nie powrócił. Czy tak się rzeczywiście stało? Podejmowane w tym zakresie kwerendy Archiwum Narodowego w Krakowie nie przyniosły jak dotąd rezultatu. Niektórzy badacze wysuwają hipotezę, że akt lokacyjny być może spłonął podczas któregoś z pożarów ratusza. Nie ma więc Bochnia zachowanego, oryginalnego świadectwa swej lokacji. Treść dokumentu znamy jednak dobrze z późniejszych odpisów.
Tekst aktu lokacyjnego ze wspomnianej wcześniej księgi lustracyjnej zamieścił Hieronim Łabęcki w swoim słynnym dziele o dziejach górnictwa w Polsce, wydanym w 1841 roku. Opublikowali go także Franciszek Piekosiński w zbiorze Kodeks dyplomatyczny Małopolski, t. 2 (Kraków 1886) oraz nauczyciel gimnazjum bocheńskiego Henryk Machnicki w Sprawozdaniu Dyrekcji Gimnazjum Niższego w Bochni za rok 1887. Ta właśnie edycja stała się podstawą wydania łacińskiej wersji aktu lokacyjnego przez Towarzystwo Przyjaciół Książki w Bochni w 1983 r., z okazji obchodzonej wtedy 730. rocznicy lokacji miasta. Dołączono do niej tłumaczenie aktu lokacyjnego na język polski, sporządzone przez Stanisława Fischera, którego maszynopis znajduje się w zbiorach muzeum bocheńskiego (Jan Flasza).