Dzisiaj, kiedy wiele osób poddaje w wątpliwość konieczność szczepienia na covid 19, kiedy pojawiają się przeróżne fake newsy mające na celu zniechęcić ludzi do szczepień, a ruchy antyszczepionkowców rosną w siłę, warto przypomnieć sobie historię tych niezwykłych medycznych wynalazków, które – co wiemy dziś z na pewno – uratowały i ratują miliony istnień ludzkich na naszej planecie.
Naszą opowieść o szczepieniach ratujących życie rozpoczniemy od definicji. Szczepionka to preparat biologiczny imitujący naturalną infekcję i prowadzący do rozwoju odporności analogicznej do tej, którą uzyskuje organizm w czasie pierwszego kontaktu z prawdziwym drobnoustrojem – bakterią lub wirusem.
Człowiek żyjący na początku XXI wieku nie jest w stanie wyobrazić sobie czasów, w których „czarna śmierć”, czyli zaraza dżumy zabiła prawie połowę ludności Europy, doprowadzając do całkowitego upadku życie społeczne. Z kolei grypa „hiszpanka”, pustosząc miasta i wsie na całym świecie, doprowadziła do śmierci kilkudziesięciu milionów ludzi, pozostawiając pod względem ofiar daleko w tyle całą I wojnę światową. Świat pełen był ludzi zeszpeconych ospą i trądem, kalek po przebyciu polio, wyniszczonych cholerą czy tyfusem. Do rzadkości należały rodziny, w których choć jedno dziecko nie było ofiarą chorób zakaźnych wieku dziecięcego. Przeciwko epidemiom stosowano bardzo drastyczne metody. I tak jedynym sposobem walki ze wścieklizną było wypalanie pogryzionego miejsca rozgrzanym do czerwoności żelazem. Oczywiście o środkach znieczulających nikt wówczas nie myślał. Najczęściej jednak chorych zakaźnie zabijano lub izolowano w odosobnionych miejscach, gdzie opuszczeni umierali. Winą za epidemie chorób zakaźnych obciążano grzeszny tryb życia lub oskarżano o ich celowe wywoływanie mniejszości narodowe lub religijne.
Nasi przodkowie żyjący wiele stuleci przed nami w różnych rejonach świata, trafnie zauważali związek między narażeniem na daną chorobę a odpornością. Osoby, które przeżyły chorobę zakaźną nie zarażały się ponownie. Pierwsze próby stosowania pierwowzoru szczepień (wariolizacji, od łac. variola vera, czyli ospa prawdziwa) prawdopodobnie podjęto w Indiach, skąd choroba rozpowszechniła się do Chin i na teren Azji Mniejszej, a w XVIII w. dotarła do Europy. Wariolizacja polegała na podaniu osobie, którą chciano uchronić przed zakażeniem, startych na proszek strupów lub ropy, pobranych od chorych z łagodnym przebiegiem ospy. Celem było wywołanie choroby o łagodnym przebiegu, dzięki któremu „szczepiona” osoba uzyskiwała czynną odporność przeciwko tej chorobie.
Taki sposób na walkę z ospą został wprowadzony do krajów zachodnioeuropejskich przez Lady Mary Wortley Montagu – żonę brytyjskiego ambasadora w Konstantynopolu. W 1717 roku powróciła ona z Imperium Osmańskiego ze znajomością praktyki inokulacji przeciwko czarnej ospie. Praktykę tę zaobserwowała w haremach sułtana. W Imperium Osmańskim już na początku wieku XVII wariolizacji często poddawano młode dziewczęta, które były kandydatkami do haremu sułtana. Zastrzyk podawano w te części ciała, które – w razie gdyby pozostały na nich blizny – nie zeszpeciłyby urody w znaczący sposób. A to w wypadku dziewcząt z haremu miało oczywiście znaczenie. Ospa była nie tylko zabójcą, nazywano ją również „wrogiem urody”. Generalnie, metoda polegała ona na znalezieniu kogoś cierpiącego na ospę, wyciągnięciu krwi lub wydzieliny z jednej z krost i wstrzyknięciu jej zdrowej osobie. Inne metody przekazywania choroby to między innymi wcieranie zarażonych tkanek w otwarte rany albo wciąganie nosem złuszczonych krost. Idea kryjąca się za inokulacją była taka, że ludzie zarażeni w kontrolowany sposób radzili sobie lepiej z chorobą w czasie gdy byli zdrowi, niż gdyby przyszło im się z nią zmierzyć w mniej pożądanym czasie i miejscu w przyszłości. Lady Mary obserwowała efekty kuracji na osobach z jej otoczenia. Sama nie mogła skorzystać z tej techniki, bo przeszła już ospę, ale poddała wariolizacji (z sukcesem) dwoje swoich dzieci. Kiedy wieść o tej metodzie się rozeszła, w 1721 roku postanowiono wypróbować ją na sześciu więźniach, z których każdy mógł liczyć na złagodzenie wyroku w zamian za poddanie się procedurze. Wszyscy przeżyli i uodpornili się na ospę. Pomysł ten został podchwycony przez społeczność medyczną i entuzjastycznie praktykowany. Pod koniec XVIII wieku wariolizacja była już powszechna na całym świecie. Król pruski Fryderyk II Wielki poddawał jej swoich żołnierzy, tak samo George Washington w Valley Forge w 1778 roku. Ale z powodu złożoności i związanego z tą praktyką niebezpieczeństwa, na inokulację mogli pozwolić sobie tylko nieliczni. Procedura ta często pomagała ochronić inokulowaną osobę, ale mimo wszystko odsetek osób które zmarły po tym zabiegu był szacowany na 2 do 5%. Pomimo tego, była to jednak znaczna poprawa w porównaniu z 20 – 25% śmiertelnością u osób, które zaraziły się czarną ospą w sposób naturalny podczas epidemii.
Z końcem XVIII stulecia nastąpił przełom w rozwoju prac nad uodpornieniem organizmu na choroby zakaźne. Brytyjski doktor Edward Jenner opracował pierwszą na świecie szczepionkę. W 1796 roku Jenner przeprowadził eksperyment, polegający na zaszczepieniu ośmioletniego chłopca wirusem ospy krowiej. U chłopca rozwinęła się łagodna postać choroby i stał się on odporny również na ospę prawdziwą. W ten sposób Jenner potwierdził swoje przypuszczenia, po czym w XIX wieku metoda Jennera rozpowszechniła się prawie w całej Europie, a wkrótce również na całym świecie. Wakcynacja krowianką była lepsza od wariolizacji, bo podanie mniej niebezpiecznego wirusa nie mogło nikogo zabić, a i tak zapewniało odporność. Pomysł Jennera stał się znany jako szczepienie (ang. vaccination) – co wywodzi się od łacińskiego słowa vacca (krowa). Pierwotnie zabieg ten był zwany jako cowpoxing (dosł. wprowadzanie ospy krowiej) lecz ostatecznie termin vaccination został przyjęty na całym świecie.
Następnym przełomowym momentem w historii szczepień było opracowanie przez francuskiego chemika Louisa Pasteura szczepionki przeciw wściekliźnie. Był on pierwszym uczonym, który wyprodukował szczepionkę w laboratorium. Jednak to największe swoje odkrycie zawdzięczał przypadkowi. Podczas prowadzonych przez niego badań nad kurzą cholerą, wąglikiem i wścieklizną doszło do pewnych zaniedbań. Jeden z jego asystentów podał kurczakom osłabione bakterie cholery, co spowodowało nie tylko ich przeżycie ale także późniejsza odporność na chorobę. W 1880 r. Pasteur podzielił się tym odkryciem z Francuską Akademią Nauk. Według jego badań, bakterie na skutek długiego kontaktu z tlenem uległy osłabieniu i nie były już tak zjadliwe. Pamiętając o pracach Jennera, Pasteur przewidział, że podanie teraz zwykłych zarazków nie powinno wpłynąć na zdrowie zwierząt. Potwierdził to w publicznym doświadczeniu, uodparniając owce na zarazki wąglika, a następnie udowadniając ich odporność. Po tym sukcesie Pasteur postanowił zmierzyć się z jedną z najgroźniejszych i najstraszliwszych w swym przebiegu odzwierzęcych chorób człowieka – ze wścieklizną. Zbadał najpierw przebieg choroby, dzięki czemu okazało się, że zarazki wścieklizny z miejsca ugryzienia wędrują do mózgu i rdzenia kręgowego, gdzie się umiejscawiają. Dopiero wtedy obserwuje się objawy wścieklizny. Następnie opracował metodę przenoszenia choroby ze zwierząt wściekłych na zdrowe, użył do tego fragmentów mózgu zwierzęcia chorego. Doświadczenia poszły jednak jeszcze dalej: Pasteur przenosił po kolei, na różne zwierzęta, zarazki uzyskane z mózgów chorych królików. Podczas tego doświadczenia nauczył się również zmniejszać zjadliwość zarazka wścieklizny. Szczepionkę uzyskał z wysuszonego rdzenia zwierząt doświadczalnych i podał ją zdrowym psom. Pierwsza dawka zawierała zarazki znacznie osłabione, kolejne – coraz silniejsze, aż do bardzo wysokiej zjadliwości. Po serii szczepień uzyskał u psów całkowite uodpornienie na zarazki wścieklizny, podobne postępowanie ratowało także psy, które były już na nią chore. Wyniki swych prac na zwierzętach ogłosił Pasteur w 1885 roku. Po raz pierwszy szczepionkę zastosował u człowieka zmuszony koniecznością: przywieziono do niego ciężko pogryzionego chłopca w stanie beznadziejnym – pies chory był bowiem na wściekliznę. Pasteur po wahaniach i wielu konsultacjach, postanowił podać dziecku pierwszą dawkę szczepionki. Chorego zaszczepiono dwanaście razy, a ostatnia dawka była pobrana z rdzenia spreparowanego dzień wcześniej, mogła zatem zakażać zdrowe zwierzęta. Kuracja okazała się skuteczna, zaś wieść o cudownym ocaleniu przez szczepionkę profesora Pasteura skazanego na śmierć chłopca obiegła cały świat.
Wkrótce po tym szczepieniu polski bakteriolog Odon Bujwid, po kilkumiesięcznym pobycie u Pasteura w Paryżu, założył w Warszawie – drugą po paryskiej – filialną stację szczepień przeciwko wściekliźnie. Do Warszawy zaczęli przybywać pogryzieni przez wściekłe zwierzęta z całej wschodniej i środkowej Europy. Było to niezwykle istotne, gdyż nie musieli tracić czasu na podróż do Paryża, długą i zmniejszającą z każdym dniem szansę ratunku. Podobne stacje utworzył Bujwid nieco później w Krakowie, Petersburgu, Kijowie i Odessie. Polscy uczeni byli jednymi z pierwszych, którzy wprowadzali i upowszechniali szczepienia ochronne.
Współpracownikiem Pasteura był Robert Koch, niemiecki bakteriolog. Nie dość, że odkrył w 1890 r. prątki gruźlicy (nazwane później prątkami Kocha), to opracował także substancję, która je zwalczała. Odo Bujwid nazwał ją tuberkuliną. Świat wprost oszalał, bo gruźlica zbierała bogate żniwo. Ale pierwsza szczepionka okazała się niewypałem. Prace jednak trwały i w 1921 r. Albert Calmette i Camil Guerin wypróbowali opracowaną przez siebie szczepionkę przeciw gruźlicy, którą nazwano BCG (Bacillus Calmett- Guerin). Szczepionkę zaczęto wytwarzać dopiero po 13 latach, gdyż tyle czasu zajęło uczonym opracowanie prątków o osłabionych właściwościach chorobotwórczych. Warto wspomnieć, że w 1939 r. uczeni potwierdzili wysoką skuteczność szczepionki BCG w zwalczaniu trądu w postaci tuberkulinowej.
Kolejne wielkie odkrycia z zakresu szczepień wiąże się z osobą Emila Behringa, który opisał bakteriobójcze właściwości surowicy zwierząt. Podał również zasady leczenia za pomocą surowic, z których wynikało, że surowica pobrana z krwi uodpornionego zwierzęcia laboratoryjnego ma właściwości lecznicze wobec człowieka chorego. Był to całkowicie nowy sposób walki z chorobami zakaźnymi, dotychczasowe szczepienia polegały na uodpornieniu organizmu żywymi lub osłabionymi zarazkami, surowice zaś zawierały „gotowe”, wytworzone przez organizm zwierzęcia przeciwciała – zwane wówczas antytoksynami. Pierwszy raz Behring wypróbował swą surowicę przeciwbłoniczą w roku 1891, podał ją małej dziewczynce, której stan oceniano jako beznadziejny. Preparat jednak zadziałał, a jego twórca zyskał sobie miano „zbawcy dzieci”. Z kolei surowica przeciwtężcowa sprawdziła się w pełni dopiero w czasie I wojny światowej, ratując setki tysięcy żołnierzy, gdy dowództwo niemieckie wydało nakaz zaszczepienia każdego rannego. W 1901 roku prace nad surowicą przeciw błonicy uhonorowane zostały przyznaniem Behringowi pierwszej w historii Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny. W roku 1923 pracownik Instytutu Pasteura, lekarz weterynarii Gaston Ramon opublikował prace, dotyczące nowego sposobu szczepienia przeciwko błonicy. Polegał on na podaniu anatoksyn, czyli toksyn bakteryjnych pozbawionych poprzez działanie czynników fizycznych i chemicznych właściwości szkodliwych, zachowujących jednak zdolność do wywoływania odpowiedzi immunologicznej.
W historii szczepień zapisał się także polski biolog Rudolf Weigl, który wynalazł szczepionkę na tyfus plamisty. Choroba wywoływana jest przez bakterie roznoszone przez wszy i pchły. Weigel opracował technikę produkcji szczepionki polegającą na miażdżeniu zarażonych wszy, z których wykonywał pastę szczepionkową. W 1933 r. rozpoczął on testowanie swojego wynalazku na ludziach. Badania były bardzo obiecujące, a ich rozgłos światowy sprawił, że w latach 1936-1943 w Chinach szczepionką Weigla szczepili miejscową ludność belgijscy misjonarze. Ponieważ produkcja szczepionki była skomplikowana, z czasem wyparły ją nowocześniejsze preparaty. Dodatkowo odkrycie antybiotyków spowodowało, że w przypadku tyfusu, szczepienie nie było już jedynym ratunkiem dla chorych.
Kolejny Polak – Hilary Koprowski, przyczynił się do zwalczenia światowej epidemii nieuleczalnej choroby dziecięcej – choroby Hainego-Medina. Jest ona wywoływana przez wirusa polio. Opisali ją w 1840 r. Jakob Heine – jako porażenie dziecięce oraz w 1890 r. Karl Medin – jako chorobę zakaźną. Występuje u dzieci i w ostrej formie objawia się porażeniem mięśni doprowadzając do trwałego kalectwa. Do końca XIX wieku choroba była rzadka, ale później nastąpiła jej światowa epidemia. Stąd prace nad szczepionką rozpoczęło wielu lekarzy. Koprowski zaczął od eksperymentowania na myszach. W 1947 roku, wstrzykując gryzoniom szczep wirusa polio bezpośrednio do czaszek, a następnie mieszając mózgi zarażonych zwierząt z roztworem soli fizjologicznej, otrzymał „rosół”, który podawał szczurom bawełnianym. Po kilkunastokrotnym powtórzeniu całej procedury otrzymał koktajl z odpowiednio osłabionymi zarazkami. Taką mieszankę zaserwował dziewięciu szympansom, po czym zaraził je chorobą Heinego–Medina. U żadnego zwierzęcia nie rozwinęły się objawy. Dla polskiego badacza był to wystarczający dowód na skuteczność jego szczepionki. Podjął więc decyzję o przetestowaniu jej na sobie. Swój test prawdy odbył Koprowski w 1948 roku. Późnym zimowym popołudniem on i jego asystent Thomas Norton przygotowali sobie „koktajl polio”. Zmiksowali w nim kawałki rdzenia kręgowego i tkanki mózgowej szczura. Po spożyciu tej obrzydliwej mikstury żaden z panów nie zachorował. Koprowski mógł odtrąbić kolejny sukces i przejść do następnego etapu – badań na ludziach. Naukowiec „zaserwował” swój specyfik z żywych wirusów dzieciom w 1950 roku. Jego żywymi „królikami doświadczalnymi” zostali mali podopieczni państwowego schroniska dla „ociężałych umysłowo i epileptyków” w Letchworth. I tu pojawia się dylemat moralny. Czy dla dobra nauki można odrzucić zasady etyki i uczciwości? Problem w tym, że owi „ochotnicy” (łącznie dwadzieścioro dzieci, z których każde dostało łyżkę zakaźnej substancji rozpuszczonej mleku czekoladowym – w tym dwoje przez rurkę prowadzącą do żołądka, bo same nie były w stanie przełknąć mikstury!) nie mieli szans wyrazić zgody na eksperyment. Ba, nie jest nawet jasne, czy Koprowski lub Jervis (szef ośrodka) dostali taką zgodę od rodziców zaszczepionych dzieci. Po latach Koprowski przyznał: „Gdybyśmy teraz zrobili taki test, trafilibyśmy do więzienia, a firma zostałaby pozwana”. Na szczęście (również dla samego badacza) jego metoda okazała się skuteczna – i bezpieczna. Opracowana przez Polaka szczepionka stała się potężną bronią w walce z chorobą Heinego–Medina. W 1958 roku już przebadany preparat profilaktycznie otrzymało 250 tysięcy małych pacjentów w Kongu. Za sprawą Koprowskiego 9 milionów dawek trafiło też do Polski. Efekt po szczepieniach był natychmiastowy, dzięki szczepionce liczba chorych gwałtownie spadła. W 1959 roku było jeszcze ponad tysiąc dzieci i niemowląt zakażonych tym wirusem a już w roku 1963 tylko trzydzieścioro dzieci. Zapadalność na chorobę Heinego–Medina spadła z kilkuset rocznie do dwóch.
W 1923 r. Duńczyk Thorwald Madsen przedstawił wyniki swoich prac nad szczepionką przeciwko krztuścowi. Szczepionka zawierała martwe, całe komórki bakterii. Masowe szczepienia rozpoczęto w USA w latach 40. ubiegłego wieku. W Europie szczepienia rozpoczęto dziesięć lat później. Z końcem lat 60. szczepionkę Madsena zastąpiono szczepionką skojarzoną Di-Per-Te, czyli błoniczo-tężcowo-krztuścową.
Świnka to choroba groźna dla mężczyzn, ponieważ często daje powikłania w postaci zapalenia jąder. Pierwszą skuteczną szczepionkę przeciwko tej chorobie opracował w 1948 r. Franklin Enders. Rok wcześniej uczony wyhodował wirusa świnki na kulturze tkanek z kurzych embrionów i po kolejnych jego modyfikacjach otrzymał osłabionego wirusa, z którego powstała żywa szczepionka przeciwko śwince.
Koniec lat 70. XX wieku przyniósł w USA opracowanie dwóch szczepionek, które znalazły zastosowanie w zapobieganiu wirusowemu zapaleniu wątroby typu A. Różniło je to, że jedna zawierała żywe atenuowane (odzjadliwione) wirusy, a druga zabite. Pierwsze testy na ludziach przeprowadzono w latach 80., a z początkiem lat 90. weszły one do masowego użycia. Kolejny sukces uczeni odnieśli w 1981 r., ponieważ opracowali pierwszą skuteczną szczepionkę przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B. Przyjęcie obu szczepionek zmniejsza ryzyko zakażenia o 92 proc.
Epidemia grypy nazwanej hiszpanką przetoczyła się przez Europę w latach 1918-1919. Pochłonęła 50 milionów istnień ludzkich. Dopiero w 1937 r. Jonas Salk opracował pierwszą dobrą szczepionkę przeciwko grypie. Jej skuteczność (wyniosła 70 proc.) mógł wypróbować podczas II wojny światowej, szczepiąc amerykańskich żołnierzy.
Poniżej prezentujemy zestawienie dat wynalezienia lub modyfikacji wcześniej opracowanych poszczególnych szczepionek:
1796 r.: szczepionka przeciwko ospie prawdziwej
1881 r.: szczepionka przeciwko wąglikowi
1885 r.: szczepionka przeciwko wściekliźnie
1895 r.: szczepionka przeciwko dżumie
1896 r.: szczepionka przeciwko cholerze i durowi brzusznemu
1914r.: szczepionka przeciwko krztuścowi
1921 r.: szczepionka przeciwko gruźlicy (BCG)
1923 r.: szczepionka przeciwko błonicy
1927 r.: szczepionka przeciwko tężcowi
1937 r.: szczepionka przeciwko żółtej gorączce i durowi wysypkowemu
1940 r.: szczepionka przeciwko DTP (błonica, tężec, krztusiec)
1941 r.: szczepionka przeciwko grypie
1954 r.: szczepionka przeciwko polio (inaktywowana, IPV)
1959 r.: szczepionka przeciwko polio (żywa, doustna, OPV) oraz odrze
1967 r.: szczepionka przeciwko śwince
1981 r.: szczepionka przeciwko różyczce, ospie wietrznej, WZW B
1990 r.: szczepionka przeciwko krztuścowi bezkomórkowa
1993 r.: szczepionka przeciwko WZW A
1995 r.: szczepionka przeciwko pneumokokom (polisacharydowa)
1998 r.: szczepionka przeciwko Heamophilus influenzae
2006 r.: szczepionka przeciwko rotawirusom, HPV-4
2009 r.: szczepionka przeciwko HPV-2
2014 r.: szczepionka przeciwko HPV-9
Historia szczepień w Polsce
Nasza historia szczepień ma już ponad 200 lat. W latach 1801-1802 metodę szczepień opracowaną przez Edwarda Jennera wprowadzają do Polski Hiacynt Dziarkowski, Wojciech Jerzy Boduszyński oraz Franciszek Neuhauser. Już sześć lat później w Warszawie powstaje Instytut Szczepień Ospy Krowiej. W 1811 roku decyzją Napoleona Bonaparte rozpoczyna się szczepienie dzieci w szkołach.
Jednym z pierwszych aktów prawnych wprowadzonych przez Polskę po odzyskaniu niepodległości była ustawa z 1919 roku o przymusowym szczepieniu przeciwko ospie. Obowiązek dotyczył każdego obywatela polskiego – nowo narodzonego i dorosłego, który nie został dotychczas zaszczepiony. Niezaszczepionych dzieci nie przyjmowano do szkół. Szczepienia były bezpłatne. Pierwszy sukces Polaków to rok 1933, kiedy to odnotowano ostatni zgon z powodu ospy. A w 1937 roku potwierdzono ostatni przypadek ospy rodzimej (czyli tej charakterystycznej dla naszego kraju). Ostatnie trzy przypadki zachorowań i zgonów z powodu ospy prawdziwej odnotowano w latach:
1953 r. (Gdańsk i Gdynia, 13 zachorowań, 2 zgony),
1962 r. (26 zachorowań, bez zgonów),
1963 r. (Wrocław, 99 zachorowań, 7 zgonów).
W Polsce po wojnie aż do 1960 roku szczepienia były realizowane w systemie akcyjnym. Od 1945 roku wznowiono szczepienia przeciw durowi brzusznemu (od 5 lat do ukończenia 60 lat). Zaszczepiono 3 300 000 osób (głównie ludność miejska). W Warszawie i kilku innych miejscowościach były szczepienia przeciw czerwonce (45 000 pracowników służby zdrowia, oraz przemysłu i handlu spożywczego). Pod koniec 1945 roku rozpoczęto szczepienia przeciw durowi wysypkowemu (ok. 10 000 osób, głównie pracowników służby zdrowia). Wznowiono tez szczepienia przeciw ospie prawdziwej (634 000 dzieci). Od 1951 roku szczepiono obowiązkowo dzieci od 2 do 6 m.ż. i w 7 r.ż. i osoby narażone do 60 lat. Na niewielką skale podjęto też szczepienia przeciw błonicy w Poznaniu, Łodzi i woj. warszawskim. W latach 1946-1949 szczepiono rocznie 170 000 do 500 000 dzieci, ale do 1954 roku szczepienia wykonywano niesystematycznie i bez należnej dokumentacji. Od 1946 ograniczone próby szczepień przeciw gruźlicy. Pod koniec lat 50. stopniowo wprowadzano szczepienia akcyjne przeciw poliomyelitis.
W latach 60-tych XX w. wprowadzono w Polsce Program Szczepień Ochronnych z podziałem, na szczepienia obowiązkowe i zalecane.
Kolejność wprowadzania szczepień do polskiego kalendarza:
1960 – ospa prawdziwa, gruźlica, błonica, tężec, krztusiec,
1965 – dur brzuszny,
1972 – polio (OPV, żywa, doustna),
1975 – odra,
1980 – rezygnacja ze szczepień: ospa prawdziwa, dur brzuszny,
1989 – różyczka,
1996 – WZW B (żółtaczka typu B),
1996 – polio (IPV, inaktywowana, domięśniowa), podawana u najmłodszych pacjentów (nadal pozostawiono żywą polio),
1996 – wprowadzenie szczepienia przeciwko gruźlicy w pierwszej dobie życia,
2002 – świnka,
2004 – MMR (dla porównania w Wielkiej Brytanii wprowadzoną ją w 1988 roku), rezygnacja z pojedynczych szczepień na odrę i różyczkę,
2007 – HiB (Heamophilus influenzae B),
2016 – rezygnacja z żywej, doustnej polio, wprowadzenie szczepień tylko IPV (inaktywowana, domięśniowa),
2017 – PCV-10, pneumokoki,
2019 – MMR w 6. roku życia (zamiast 10 roku życia wprowadzonego w 2006 roku),
2019 – szczepienie WZW B i gruźlica w dniu wypisu ze szpitala noworodka.
To właśnie dzięki szczepieniom udało się całkowicie zwalczyć ospę prawdziwą, zaś wiele innych chorób niemalże wyeliminować. Ostatnie naturalne zakażenie ospą wielką (variola major) odnotowano pod koniec 1975 w Bangladeszu, ostatnie zakażenie ospą mniejszą (variola minor) w Somalii w 1977. 8 maja 1980 World Health Assembly ogłosiło całkowitą eradykację choroby. Przypadek ospy pokazuje, że w dyskusji o szczepieniach część ludzi straciła dystans do rzeczywistości. Koncentrując się bowiem na indywidualnych przypadkach, w których zaobserwowano niepożądane skutki podania szczepionki, tracimy z oczu historyczne fakty, które potwierdzają, że brak szczepień wiąże się nawet ze zdziesiątkowaniem całych populacji.
Obecnie istniejące szczepionki są nadal ulepszane i rozpowszechniane, a wakcynolodzy nadal pracują nad opracowaniem nowych, które będą bezpieczne i skuteczne przeciwko takim chorobom jak: HIV, malaria, wzw typu C, gorączka denga czy szczepionka przeciw zakażeniom bakteryjnym Clostridium difficile czy Pseudomonas aeruginosa stanowiących ogromne wyzwanie w zakażeniach szpitalnych. Kolejne wyzwanie dla naukowców przy opracowaniu szczepionek stanowią choroby niezakaźne, takie jak alergie czy nowotwory. Badacze wykorzystują odpowiedź immunologiczną, w celu opracowania szczepionek przeciw nowotworom nie wywoływanym przez wirusy. Współcześni naukowcy pracują nad szczepionkami, które spowodują, że układ odpornościowy będzie skutecznie atakował komórki rakowe, co mogłoby doprowadzić do znacznego zmniejszenia zapadalności na nowotwory.
Na koniec głos jednego z polskich naukowców ze stycznia 2021 r.: Szczepionka przeciw COVID-19 jest bezpieczna; technologia, w jakiej ją wyprodukowano jest być może najbezpieczniejsza i najczystsza w historii medycyny – powiedziała kierowniczka Katedry Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Anna Piekarska.
I mała dawka informacji naukowych: Badania nad szczepionką przeciw COVID-19 rozpoczęły się, jak tylko opublikowano sekwencję genetyczną koronawirusa SARS-CoV-2 (11.01.2020 r.). Humanitarne i gospodarcze skutki pandemii COVID-19 były dla badaczy wielką motywacją do pracy, dzięki czemu pierwsze prototypy szczepionek, były gotowe do rozpoczęcia badań klinicznych na ludziach już w połowie marca 2020 roku.
Naukowcy stosowali różne podejścia, aby zmaksymalizować szanse na szybkie opracowanie bezpiecznej i skutecznej szczepionki przeciw COVID-19. Białkiem, które pełni funkcję antygenu w szczepionkach przeciw COVID-19 jest białko S (kolca) SARS-CoV-2. Szczepionka zawiera tzw. informacyjne RNA (mRNA) z instrukcją genetyczną dotyczącą białka kolca (białko znajdujące się na szczycie kolca koronawirusa). Zostało ono „opakowane” w lipidowe nanocząsteczki, aby się nie rozpadło. mRNA po wniknięciu do komórki inicjuje proces budowy koronawirusowego białka. Cząsteczki białka wywołują odpowiedź ze strony układu immunologicznego która z kolei prowadzi do powstania odporności. Tak więc, upraszczając, preparat nie ma w sobie koronawirusa, a jedynie fragment wirusowego materiału genetycznego, z którego nie ma możliwości, żeby wirus się odbudował.
Opracowanie: Anetta Stachoń*
*Anetta Stachoń od roku 2000 lat organizuje w muzeum bocheńskim specjalny cykl spotkań pod nazwą „Oblicza medycyny”, poświęcony jej historycznym i kulturowym aspektom. Pełny spis dotychczas zorganizowanych spotkań w układzie chronologicznym odnajdziecie pod tym adresem: http://www.muzeum.bochnia.pl/oblicza-medycyny/