Wzdłuż naszych granic. Aspekty kulturowe, przyrodnicze i krajobrazowe pogranicza Polski oczami bochnianina

Muzeum im. prof. Stanisława Fischera w Bochni uprzejmie zaprasza na spotkanie z cyklu Z BOCHNI W ŚWIAT. ZE ŚWIATA DO BOCHNI. Naszym gościem będzie dr Piotr Langer (Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej), który przedstawi temat: „Wzdłuż naszych granic. Aspekty kulturowe, przyrodnicze i krajobrazowe pogranicza Polski oczami bochnianina” w czwartek 21 listopada 2019, godz. 17.30.

POGRANICZE – obszar położony blisko granicy oddzielającej terytoria różniące się pod pewnymi cechami (według słownika języka polskiego).

A zatem: pogranicze nie może istnieć bez swojej granicy! Wydaje się to oczywiste, gdy myślimy o granicach państw, a w pierwszej kolejności  o granicach naszej ojczyzny. Pogranicze polskie: różnorodność krajobrazów, bogactwo przyrody, mnogość kultur, języków i religii; regionalne stroje, zwyczaje i kuchnia, kontrasty i podobieństwa, poczucie wspólnoty, ale i własnej tożsamości. Jedna przestrzeń – różne waluty, alfabet, nawet przepisy ruchu drogowego. Łatwo mówić o pograniczu tam, gdzie granica jest precyzyjnie ustalona i dobrze strzeżona. Ale jak definiować i postrzegać pogranicze, jeśli linia słupków granicznych przecina przez środek jedno i to samo pole buraków cukrowych? Czy żubry wędrujące po Puszczy Białowieskiej wiedzą, że opuszczając Białoruś w bezprawny sposób wdzierają się do Unii Europejskiej? Co powiedzieć o pokładach węgla brunatnego, których jeden koniec mozolnie skrobią koparki w kopalni „Turów”, a przeciwległy kraniec jest uprawiany przez działkowiczów w niemieckim Zittau? W jaki sposób myśleć o granicy, która w 1945 roku brutalnie przecięła na pół założenie parkowe ekscentrycznego hrabiego von Muskau? Czym jest pogranicze, jeśli dzieci z Polskiego Cieszyna chodzą do szkoły w Czeskim Cieszynie i odwrotnie? Czy można obwiniać  Bug, że zamiast łączyć skutecznie oddziela od siebie słowiańskie narody?

Tysiące tego typu myśli może kołatać w głowie, jeśli przyjrzeć się polskiemu pograniczu z odpowiedniej perspektywy. Na przykład z perspektywy siodełka rowerowego, przemierzając tysiące kilometrów dróg i bezdroży, zawsze możliwie jak najbliżej biało-czerwonych słupków granicznych.